// Poniższy wpis jest wpisem archiwalnym. Wrażenia z podróży spisuję z głowy bez żadnych notatek, dlatego relacja nie będzie dokładna.
Po wejściu w nastoletni wiek pojawiły się u mnie ciągotki do podróży autostopem. Sam nie do końca jestem pewien skąd mi się to wzięło, wszak autostop wydaje się być martwy wsród pokolenia milenialsów. Pamiętam, że mając już stały dostęp do internetu sporo czasu przesiadywałem na forach autostopowych, czytałem relacje i przeglądałem zdjęcia, oglądałem filmy z wyjazdów. Wypytywałem co należy spakować do plecaka, czy kuchenka powinna być gazowa czy lepsza na denaturat. Byłem pod wrażeniem odwagi, ktoś był w Syrii, ktoś dojechał do Turcji czy Hiszpanii. Były osoby które się całkowicie nie znały, a ugadywały się na wycieczkę przez internet i spędzenie kilkunastu dni w swoim towarzystwie.
Na długą wyprawę autostopową nigdy nie starczyło odwagi. W moim otoczeniu nikogo nie ciągnęło do jazdy okazją, także moje wojaże ograniczyły się do kilku powrotów stopem z imprez.
Do autostopu miałem okazję powrócić za czasów studenckich, wszak jest organizowana, bardzo popularna wśród studentów, impreza Auto Stop Race, ale przyznam że formuła imprezy mnie odrzucała i nigdy nie wziąłem udziału.
Tak sobie myślę, że moje mini podróże motocyklowe są kontynuacją tego zainteresowania sprzed kilkunastu lat. Widocznie w przyrodzie nic nie ginie i obecne w człowieku pasje potrafią się rozbudzić przy sprzyjających okolicznościach.
Tak właściwie to nie jestem pewien co mnie skłoniło do zakupu motocykla. Zainteresowanie było od zawsze, wujek miał Ogara na którym nigdy nie jeździłęm, a ojciec skuter który był ratunkiem na dorastanie na wsi. W poprzedniej pracy miałem kolegę który kupił motocykl o pojemności 125 ccm i byłem pod wielkim wrażeniem oglądając go na parkingu. Gdy tylko była okazja wypytywałem jak się jeździ, czy są problemy z eksploatacją, czy nie miał ostatnio jakichś przygód. Od tego momentu minął rok, i coś mnie tknęło, sam nie wiem co. Po prostu siedziałem na kanapie i nagle przyszła myśl "powinienem kupić motocykl". Chyba. Sam nie wiem.
Pomysł na objechanie Polski dookoła i odwiedzenie 4 punktów "naj" tj. punktów najbardziej wysuniętych na północ, południe, wschód oraz zachód przyszedł z youtube. Jak za nastoletnich czasów czytałem relację o podróżach stopem, tak tym razem śledziłem Grzegorza z kanału "Gregor w drodze" i wiedziałem, że to jest to, to jest mój plan na wymarzone wakacje.Ze znanym sobie zapałem rozpocząłem kompletowanie sprzętu, nie było ani chwili na wahanie bo przecież znam siebie, odpuszczę na chwilę i nie zrobię już tego nigdy, wyjdzie słomiany zapał. Kupiłem najtańszy namiot z decathlonu, samopompującą matę. Posiłki miałem przyrządzać na nowym palniku gazowym, a całość władowałem do nowych 30 litrowych rollbagów.
Rozpoczęło się odliczanie, sprawdzanie czy na pewno wszystko mam, na googlu planowanie trasy, co zobaczyć, gdzie jest fajne pole namiotowe, prawdziwa przedwyprawowa gorączka. Co najzabawniejsze cała wycieczka potoczyła się zupełnie innymi torami, spałem w innym miejscu, zwiedzałem atrakcje których zwiedzania nie planowałem, a te które zaplanowałem bez większego żalu ominąłem. Już po pierwszym dniu rozjazd był tak duży że podążanie za planem było zupełnie bez sensu, mało tego, powodowało by tylko dodatkową spinę, że nie jadę zgodnie z tym co sobie zaplanowałem.
Dzień przed samym wyjazdem postanowiłem sprawdzić jak moja mała 125ka będzie się prowadziła obładowana sakwami, planowałem sakwy mieć po bokach a namiot z matą do spania na górze, niestety przeszkadzały kierunkowskazy więc zmuszony byłem zbudować taką konstrukcję :)
Noc bezsenna, milion myśli w głowie "kurde, ja naprawdę to robię, jadę sobie w długą wycieczkę w Polskę na motorku". Planowałem wyjechać około 7, z tego co pamiętam o 5 już się kręciłem po mieszkaniu nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Szybkie zniesienie sakw na dół, przytroczenie ich do motorka i jazda. Pierwsze kilka kilometrów mijało w niepokoju, sam nie wiem dlaczego, ale wszystko w środku aż drżało z ekscytacji i ciekawości co mnie będzie czekało w najbliższych kilku dniach. Zatrzymałem się na swoje pierwsze zdjęcie podczas tej wycieczki.
Dzień bardzo szybko zrobił się upalny, a ja nadłożyłem sporo drogi klucząc wśród uliczek Karpacza i Szklarskiej Poręby, próbowałem nadrobić to później w trasie do Zgorzelca, ale jadąc małą pojemnością nie byłem w stanie. Całe założenie wycieczki opierało się na omijaniu dróg szybkiego ruchu. Po dojechaniu do Zgorzelca i tankowaniu na stacji zeszło ze mnie sporo ciśnienia, chyba uwierzyłem że to się naprawdę dzieje. Wyjechałem na piękną trasę w kierunku północnym przy samej granicy, wokół pięknie pachnące lasy - droga po krótej jechałem to przeplatany na zmianę dziurawy asfalt z kocimi łbami, ale przy moich prędkościach przelotowych jechało się po prostu wspaniale.
To był zdecydowanie punkt kulminacyjny pierwszego dnia wycieczki. Przez większość dnia byłem nabuzowany emocjami i nie czułem głodu, jak tylko rozłożyłem namiot i poczułem, że pierwszy dzień mam za sobą głód dał o sobie znać. Zwykły makaron z pesto i oliwki, ale po przejechanych 430 km małym piździkiem smakował po prostu wybornie!
Ostatnia prosta, wg moich dochodzeń miejscowość Osinów Dolny jest najbardziej wysuniętą miejscowością na zachód, co potwierdza też widoczna tablica.

\


.jpg)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz