sobota, 20 lipca 2024

O wycieczce do Zieleńca i powrocie z duszą na ramieniu

 // Zaniedbałem ostatnio blogowanie, wychodzi słomiany zapał. Dlatego wpis z dwumiesięcznym opóźnieniem względem wydarzeń.

    W czerwcu wybrałem się na małą wycieczkę do Zieleńca z powrotem Drogą Stu Zakrętów. Sama droga prowadząca z Kudowy do Radkowa była w zeszłym roku zamknięta, z powodu remontu. Byłem ciekaw ile się zmieniło. Pamiętam swoje rozczarowanie, widząc na mapie tak atrakcyjną nazwę widziałem piękną drogę z wijącymi się wąwozami i stromymi zjazdami/podjazdami. 

    A co zastałem podczas mojego pierwszego przejazdu chińską 125-tką? Dziurę na dziurze... I las, właściwie cała trasa przebiega przez las i z widoczków nici. Mimo wszystko, mam jakiś sentyment do wycieczek do Zieleńca i powrotów w/w drogą.

A więc w czerwcu wybrałem się swoją Hondą w pewne niedzielne popołudnie. Pamiętam, że jechało się całkiem przyjemnie, ale miałem pewne wrażenie, że coś jest nie w porządku. Ze znanym sobie zaufaniem we własne umiejętności, przeklinałem się w duchu, że jestem bardzo zastany po sezonie. Brak ćwiczeń przy niskich prędkościach na placu manewrowym, brak wyjazdu do Kisielina na tor itd.

    Podczas powrotu z całej wycieczki, gdy przez większość czułem w kościach, że coś jest nie tak...

Na pewnym zakręcie poczułem jak spod dupy wyjeżdza mi tył. Takie dziwne uczucie jakby się spadało w przepaść podczas zasypiania, coś podobnego. Mega nieprzyjemna rzecz. 

    Zatrzymałem się w okolicznym rowie, po oględzinach wszystko wydawało się ok. Tylko strach przed skręcaniem pozostał. Ostatnie 30 km przejechałem jak totalny dziad, spięty, z prędkością około 40 km/h. Cały czas zastanawiałem się o co chodzi, dlaczego motocykl prowadzi się tak beznadziejnie.

    Kolejne najbliższych dni spędziłem na znalezieniu usterki. Podejrzewałem niskie ciśnienie w oponach, zły naciąg łańcucha, pęknięcie jakiejś części zawieszenia. I robiłem kilkukrotnie jazdy testowe, czasami wydawało mi się, że klocki hamulcowe trzymają tarcze, innym razem miałem wrażnie, że wszystko działa super.

    Mijały dni, a ja mądrzejszy nie byłem. Zdecydowałem się na oddanie motoru do serwisu. Zostało wymienione:

    - łożysko głowki ramy,

    - olej + uszczelniacze w lagach z przodu,

    - opony przód tył na Michelin Road 5.

Po takim serwisie byłem znacznie spokojniejszy, a portfel znacznie szczuplejszy o stosik gotówki... 

Okazało się, że przyczyną beznadziejnego prowadzenia był stary, przepracowany olej w lagach. Nabiło duże ciśnienie w układzie i przedni zawias praktycznie nie pracował. Przy okazji zrobiło się kilka innych rzeczy.   

Mood tego typu:

Motka Fesler - Nie było nas

 




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pierwsze zdjęcie sezonu 2025

Wielkanocna przejażdzka wokół komina. Kto wie, może to to samo miejsce w jakim zrobiłem pierwsze zdjęcie Hondy po zakupie?